Małe dzieci uczą się z niezwykłą łatwością. Podczas zabawy najszybciej przyswajają wiedzę. Dotyczy to także liczenia. Zaprośmy więc maluchy do świata matematycznych reguł, który potrafi być równie fascynujący, jak kraina baśni.
Niewielu uczniów przepada za matematyką. Większość z nich zetknęła się z nią dopiero w szkole, jako z obowiązkowym przedmiotem, którego dostatecznie dobrą znajomość gwarantuje przejście do następnej klasy. Skomplikowane działania arytmetyczne, kolumny cyfr – co w tym może być zabawnego? A jednak! Jeśli liczenie będzie po prostu jedną z zabaw wczesnego dzieciństwa, przygodą polegającą na rozwiązywaniu zagadek przy wtórze pochwał mamy i taty, matematyka w szkole nie wyda się taka trudna i nieprzyjazna.
Liczby są wszędzie
Dzień powszedni obfituje w liczby, wystarczy je tylko dostrzegać. Zgadywanki mogą dotyczyć przeliczania czasu, pieniędzy, przedmiotów, wagi towarów, odległości. Już przedszkolakowi należy zadawać podczas zabawy następujące pytania: „Gdzie jest więcej patyczków? O ile masz mniej klocków? Która wieża jest wyższa? Która torebka jest lżejsza? Ile masz cukierków?” W wieku wczesnoszkolnym przychodzi czas na pytania dotyczące różnicowania i przeliczania, na przykład: „Ile zostanie ci kostek czekolady, gdy poczęstujesz tatę? Ile doniczek z kwiatami stoi na parapecie? Zobacz, o ile wzrosła temperatura od wczoraj? O ile Robert jest niższy od Marcina?”. Warto codziennie zachęcać nasze pociechy do wykonywania przeróżnych obliczeń. Pozwalajmy im liczyć pieniądze, robić zakupy, porównywać ceny, mierzyć mieszkanie czy ważyć mąkę lub cukier do ciasta. Zadaniem rodziców jest pokazanie dzieciom radości matematycznego poznawania świata. Wówczas zniknie bariera strachu, a rozbudzona dociekliwość przyniesie zamierzony skutek podczas rozwiązywania prawdziwych zadań.
Niech pracują wszystkie zmysły
Cyfry są zbyt abstrakcyjne, dlatego naukę liczenia należy zacząć od konkretów. Dzieci w szkole podstawowej uczą się działań matematycznych, operując tzw. liczmanami (plastikowe patyczki). Dla malucha odpowiednie będą liczmany, które można dotknąć, posmakować czy powąchać. Doskonale sprawdzają się cukierki, chrupki, biszkopty. Wówczas odejmowanie może polegać np. na zjedzeniu kilku smakołyków i policzeniu tych, które pozostały.
Krem czekoladowy czy dżem truskawkowy też mogą wziąć udział w matematycznej zabawie. Na rączce dziecka lub talerzyku robimy słodkie kropeczki, zlizując je, malec odejmuje. Kiedy uzupełniamy puste miejsca nowymi kropkami, bawimy się w dodawanie. Dzieciom spodoba się też zabawa w chowanego. Chowamy w różnych miejscach pokoju jabłka lub pomarańcze. Pokazujemy maluchowi tylke palców, ile owoców ukryliśmy, i prosimy, by je policzyło. Gdy mu się to uda, zachęcamy, by odnalazł taką właśnie liczbę jabłuszek. Na koniec liczymy wszystkie zdobyte „skarby”.
Stopniowo możemy też wprowadzić naukę cyferek. Przygotowujemy kartoniki, na których rysujemy np. serduszka lub kwiatki od 1 do 10. Na drugim zestawie kartek piszemy odpowiednie cyferki. To nasza liczbowa loteryjka, polegająca na dobieraniu par. Jeden kwiatek na kartoniku odpowiada cyfrze 1, itd. Po kilku rozgrywkach maluch zacznie kojarzyć konkretną liczbę narysowanych przedmiotów z właściwą cyfrą.
Równie kształcąca może być zabawa w wyszukiwanie w otoczeniu dziecka figur geometrycznych. Najpierw zwiedzamy z malcem mieszkanie w poszukiwaniu odpowiednich kształtów. „Zobacz, w kącie leży piłka. Jest kulą. A tu klocek, taki kształt to sześcian”. Kiedy zapoznamy naszą pociechę z różnymi figurami, bawimy się w „geometrycznego detektywa”. Zadanie dziecka polega na odnalezieniu w mieszkaniu: prostokąta, kwadratu, trójkąta itp. Im więcej ich znajdzie, tym lepiej. Przy okazji liczcie znalezione figury.
Rachowanie to przyjemność
Do nauki matematyki przydadzą się również popularne gry planszowe. Podczas rodzinnej rywalizacji w „Chińczyka”, „Grzybobranie”, „Monopoly Junior” dziecko uczy się liczyć: kropki na kostce, pola na trasie pionka, grzybki lub zabawkowe pieniądze, które zarabia w grze.
Im więcej dziecięcych zmysłów jest zaangażowanych w żonglowanie liczbami, tym lepiej wiedza się utrwala w małych główkach. Liczby i figury stają się bardziej zrozumiałe, gdy malec poznaje je za pośrednictwem klocków, ciastek, zabawek, palców, których może dotknąć, a nawet posmakować. Pamiętajmy, by nauka matematyki była prawdziwą zabawą, a nie sprawdzianem umiejętności. Ta ocena odbywa się jakby mimochodem, bez świadomości dziecka. Chwalmy też malucha za wszystkie matematyczne sukcesy, nagradzajmy go całusami, uściskami. Wówczas świat liczb już zawsze będzie się kojarzyć z czymś przyjemnym.
Co dziecko potrafi w zależności od wieku?
Od 0 – 1 roku: Już niemowlęta mają poczucie ilości. Stwierdzono, że zwracają uwagę na różnicę między dwa a cztery.
Od 2 – 3 lat: Dzieci umieją już teraz trochę liczyć na palcach, ale jeszcze nie potrafią tej umiejętności zastosować w praktyce, na przykład podczas gry w Chińczyka. Mają jeszcze spore trudności z przesunięciem pionka o poprawną liczbę, wskazaną na kostce do gry.
Od 4 – 5 lat: Dziecko uczy się dodawać i odejmować za pomocą palców.
Od 6 – 7 lat: Większość dzieci potrafi już wykonywać w pamięci łatwe działania matematyczne, na przykład: 2×2=4 lub 2+1=3. Dziecko dobrze przygotowane do nauki szkolnej liczy przynajmniej do 20, a w zakresie 10 dodaje i odejmuje.