Dorośli, załatwiając porachunki między sobą, chcą ukarać partnera, a wyrządzają krzywdę dziecku.
Ewa (15 lat): – Moi rodzice rozstali się, gdy miałam 6 lat. Pamiętam tamten powrót z mamą z wakacji. Puste szafy i półki na książki. Zobaczyłam ojca po kilku miesiącach. Poszliśmy na spacer, ale było jakoś dziwnie – sztucznie, nienaturalnie. Nie wiadomo było, o czym rozmawiać, tego, co najważniejsze, nie potrafiłam przecież wyrazić. Ze strasznie za nim tęsknię i nie rozumiem, co się dzieje. I że bardzo się boję i że to wszystko przeze mnie… Później było coraz gorzej. Zaczęły się sprawy w sądzie, nieustający konflikt między rodzicami. Mama, coraz bardziej rozgoryczona, pełna złości i żalu. Teraz w życiu ojca pojawiła się nowa rodzina, a w niej córka tamtej kobiety, w moim wieku. Nigdy tego ojcu nie daruję. Kompletnie nie rozumiem, jak można codziennie zajmować się obcym dzieckiem, a swoje tylko od czasu do czasu odwiedzać. Nie potrzebuję jego zainteresowania. Nie chcę go widzieć, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie wierzę, że ojciec mnie kocha. Mam mamę i to mi wystarcza. Owszem, spotykamy się czasami, ale tylko dlatego, że on się wprasza. Nie wiem, po co to robi, bo ja i tak nie odpowiadam na jego pytania. Ostatnio przychodzi rzadziej, chyba zrezygnował. Powiedział mi kiedyś: Jak dorośniesz, porozmawiamy, na pewno mnie zrozumiesz. Grubo się myli. Nigdy go nie zrozumiem.
Kasia (lat 12): – Gdzie mieszkam? Mam dwa domy. Jeden u mamy. Mieszka tam też mój starszy brat i siostra, babcia i jeszcze pies. Jest trochę ciasno i nie mogę fajnie się bawić i odrabiać lekcji. No chyba że brat i siostra są w szkole, to tak. Za to u taty mam swój własny pokój. I to jaki! Mogę w nim tańczyć i wygłupiać się z koleżankami. Tata kupuje mi dużo zabawek, zabiera do McDonalda. Co prawda tata cały dzień pracuje, ale gdy już jest w domu, to robi wszystko, o co go poproszę. A gdy go nie ma, jest Aneta, jego dziewczyna, młoda i fajna. Mówię jej po imieniu i bardzo ją lubię. Tata namawia mnie, żebym mieszkała u nich na stałe, bo tu mam lepsze warunki. Mama z kolei uważa, że powinnam mieszkać z nią, rodzeństwem i babcią w jej domu. Sama nie wiem, co zrobić.
Różne warianty tego samego scenariusza. Zmieniają się tylko bohaterowie dramatu. Ale uczucia są podobne – ból, odrzucenie, lęk, poczucie rozdarcia.
Dziecko często staje się kartą przetargową w rozgrywkach między rodzicami. Matka i ojciec próbują przeciągnąć je na swoją stronę, tworząc koalicję przeciwko temu drugiemu. Jeżeli w porę się nie opamiętają, kończy się to tak jak w przypadku Ewy – więź z jednym z rodziców zostaje całkowicie zerwana.
Jak do tego nie dopuścić? Nie angażować dziecka w konflikt. To prawda, że jesteśmy zagubieni, bezsilni, smutni i wściekli. Należy jednak wyraźnie określić adresata tych emocji. Jest nim zawsze ekspartner, nigdy dziecko.
Warto uświadomić sobie, czym jest dla niego rozwód rodziców. To prawdziwe trzęsienie ziemi! Z dnia na dzień przestaje istnieć to, co zapewniało mu poczucie bezpieczeństwa – a więc rodzina. Może czuć się odrzucone, bać się przyszłości, być zdezorientowane, niepewne swojej sytuacji. Często dzieci obwiniają siebie o to, że doszło do konfliktu między rodzicami, a w efekcie – do ich rozstania.
Nagłe wyprowadzenie się ojca z domu (bo to on najczęściej odchodzi) burzy cały świat dziecka. Dochodzi ono do przekonania, że gdyby ojciec kochał, to na pewno by tak nie postąpił. Matka staje się jedyną ostoją bezpieczeństwa. Dziecko utożsamia się z jej odczuciami i na ogół staje po jej stronie. Robi to w sposób naturalny i nieświadomy. Matka nie musi go wcale przekonywać i bezpośrednio wciągać w konflikt. Wystarczy kilka podsłuchanych rozmów czy ogólna atmosfera nienawiści rodziców wobec siebie. Wystarczy, że matka utrudnia spotkania z ojcem, że są one przepełnione wzajemną niechęcią i zarzutami. Dziecko ma wtedy poczucie winy, że spotyka się z osobą, która wyrządziła krzywdę ukochanej mamie. Wie, że te spotkania są nie na miejscu, że rozbijają jego koalicję z matką.
Postawione w takiej sytuacji może przejawiać tak zwany syndrom Gardnera, to znaczy – może angażować się w krytykę i deprecjonowanie jednego z rodziców. Krytyka ta przybiera różne formy: dziecko odrzuca prezenty, kartki, nie odbiera telefonów, bezkrytycznie powtarza zasłyszane oskarżenia. Zdarza się i tak, że w tego typu konflikt zaangażowana jest również dalsza rodzina, która podtrzymuje w dziecku niechęć do ojca czy matki. Prowadzi to do zaburzenia obrazu rodziców. Dziecko zaczyna postrzegać ich w czarno-białych barwach. Jeden rodzic staje się ukochanym i dobrym, drugi zaś – złym, krzywdzącym.
Bardzo trudno jest odbudować całkowicie zburzoną relację. Czasami jest to zupełnie niemożliwe – tak jak w przypadku Ewy. Ewa odrzuciła ojca i kompletnie mu już nie ufa. Jedyną osobą, przy której czuje się bezpiecznie, jest matka. Natomiast ojciec to po prostu ktoś, kto wyrządził im krzywdę.
Brak więzi z ojcem może rzutować na jej dalsze życie, na relacje z mężczyznami, a także na wzorzec rodziny. Być może dopiero jako dorosła osoba będzie w stanie zweryfikować swoje odczucia i spotkać się z ojcem. Czeka ją jednak niezwykle trudny i bolesny proces, którego na pewno można było uniknąć.
Często rodzice walczą ze sobą, nie przebierając w środkach. Próbują przekupić dziecko, przeciągnąć je na swoją stronę. Pamiętajmy: dziecku do prawidłowego rozwoju emocjonalnego niezbędny jest dobry kontakt z obydwojgiem rodziców. Nie każmy mu wybierać.